sobota, 16 listopada 2013

Już z nami!!!!

Witajcie Kochane Brzuchatki,
moja dłuższa nieobecność wynika z cudu, jaki spotkał mnie 12 listopada! Urodziłam moją najkochańszą, najsłodszą, tak długo wyczekiwaną CÓRECZKĘ- Joasię (długo wyczekiwaną- ponieważ moja Królewna zdecydowała się, i to nie bez namawiania ze strony personelu medycznego, przyjść na nasz świat w 42'gim tygodniu ciąży).

Ach... Nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że gratuluję wszystkim tym, które są już Mamami! A wszystkim tym, które dopiero będą chciałabym powiedzieć, że dopiero teraz, czuję, że naprawdę żyję! Nie sądziłam, że macierzyństwo może być aż tak cudowne i emocjonalne! Kiedy jest już po wszystkim (czytaj- uda nam się w końcu urodzić) i położą tę małą Kruszynę na Twojej klatce, zdajesz sobie sprawę, że właśnie stałeś się RODZICEM, a ten rozkoszny Bąbel jest w stu procentach bezradny i zależny od Ciebie. Nie sądziłam, że można tak kochać drugiego człowieka, że w ogóle istnieje taki rodzaj miłości (nawet, kiedy  tym piszę, trudno mi opanować łzy)!

W domku zlądowałyśmy dopiero wczoraj, ponieważ straciłam całkiem sporo krwi w czasie porodu i mój stan musiał się troszeczkę ustabilizować. Wspominam o tym, ponieważ na szczęście, w czasie ciąży, bardzo dbałam o odpowiedni poziom przyjmowanego żelaza i dużej mierze, to pozwoliło mi nie spędzić w szpitalu jeszcze więcej dni- także moje Drogie, nie unikajcie wołowinki i buraczków, bo nigdy nie wiecie, co Was czeka.

I tak, od wczoraj, nasza Córunia jest już z nami w domku. Powoli uczymy się siebie nawzajem. My, wraz z moim najkochańczym Mężem, powoli wiemy, który płacz oznacza "mam morką pieluchę", a który mówi o tym, że "już dawno nie jedliśmy". A i nasza Asiulka zaczyna przyzwyczajać się do życia pełnego powietrza, odgłosów, dotyku i tego, że Mamusia już nie jest przez cały czas z nią (choć póki co jest to około 90% czasu;)).

Chciałam napisać jeszcze o dwóch, wydaje mi się ważnych, kwestiach. Pierwsza, to to, jak teraz, jeszcze bardziej niż wcześniej, zachęcam Was do karmienia piersią! Jest to niesamowite uczucie, które naprawdę jeszcze bardziej (choć wydaje się to niemożliwe) zbliża nas do naszego Skarbu. Kiedy karmię piersią i widzę, jak moja mała Laleczka patrzy prosto w moje oczy, a potem powolutku zasypia, zakochuję się  w niej jeszcze bardziej! Szczerze polecam (choć pamiętajcie o tym, żeby jakiś czas przed porodem, przygotować brodawki, ponieważ będą one miały co robić- ja masowałam moje piersi taką, trochę bardziej szorstką gąbką do kąpieli i naprawdę jestem szczęśliwa, że tego nie zaniedbałam).

Kolejnym i już ostatnim na dziś wątkiem jest mój NIEZASTĄPIONY MĄŻ! Drogie Ciężarówki, zachęcajcie Waszych partnerów do tego, aby Was wspierali. Od porodu zaczynając (tak! tak! Naprawdę długo byłam przeciwna obecności mojego Męża przy porodzie. Do tego stopnia, że to jego znajomi przekonali mnie do zmiany zdania... Ach, powinnam jeszcze dodać, że mojej Drugiej połowie bardzo zależało na tym, żeby być wtedy przy mnie. Dzisiaj, kiedy jest już po wszystkim, nie wyobrażam sobie, że mogłoby nie być go przy mnie. Wsparcie, jakie mi okazał, pomoc oraz spokój, sprawiły, że "dało się urodzić". 
Teraz również bardzo mi pomaga. Opiekuje się naszą Córunią, przewija ją, kąpie, ubiera, przytula i uspokaja, kiedy Lalusia się zdenerwuje... Do tego jeszcze, znajduje siły aby opiekować się jeszcze mną. Jest niezastąpiony! Mam niesamowitego Męża, którego kocham nad życie! Wszystkim Wam, Kochane, życzę takich partnerów! Takich, na których będziecie mogły liczyć właśnie w takich chwilach, jak narodziny Waszego dziecka... Nie wyobrażam sobie, co bym bez niego zrobiła.


Kochane... tym optymistycznym akcentem- kończę, ponieważ idę wpatrywać się w najrozkoszniejszą Kruszynę w moim świecie! :)


Pozdrawiam Was serdecznie!

Dietetyczna Mama ;)



P.S.
Wszystkie te Brzuchatki, które nadal mają brzuchy lub dopiero zaczęło być w ciąży, zapraszam do czytania wcześniejszych postów- znajdziecie tam wiele informacji dotyczących radzenia sobie z trudnościami takimi jak zgaga, zaparcia, niedokrwistość i wiele, wiele innych. Zachęcam do czytania :)

Zapraszam też do odwiedzania mojej strony: www.facebook.com/dietetycznamama


(zdjęcie- źródło ogólnodostępne w internecie:
-http://www.s1p.edu.pl/index7.html)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz