poniedziałek, 31 marca 2014

Dopajać czy nie dopajać? O to jest pytanie...

Cześć Kochane!

Ostatnio był spory post o mnie, dzisiaj wracamy do naszych Pociech... ;)

Pogoda z dnia na dzień coraz bardziej nas rozpieszcza! Słońce świeci od świtu, aż po sam wieczór. Chmur na niebo- brak! Cudownie! Z każdym dniem robi się też coraz cieplej... :) A co za tym idzie- uaktywniają się wszystkie Mamy, Babcie, Ciotki mówiąc ciągle: "Skarbie, wiem, że Lalusia jest chowana na Twojej piersi, ale czy Ty nie powinnaś zacząć jej dopajać, skoro robi się coraz cieplej?". 


No i zgłupiałam... Na studiach uczyli mnie, że do ukończenia przez Malucha 6. miesiąca życia jest pierś, pierś, pierś i tylko pierś, bez konieczności dodatkowego dopajania... Ale skoro wszystkie Kobitki w moim domu mi o tym mówią, to może powinnam zacząć...?



Dlatego też postanowiłam trochę poszperać i zasięgnąć opinii pediatry.


Co się okazało?
Nie ma potrzeby dodatkowego uzupełniania płynów u naszego Szkraba (w normalnych warunkach, czyli kiedy dziecko nie wymiotuje, nie ma rozwolnienia lub innych nieprzyjemności). 
Mleko Matki w pierwszej fazie, kolokwialnie rzecz ujmując, ma pełnić funkcję "napoju do obiadu", a dopiero w drugiej fazie- funkcję posiłku. 


Poza tym- Maluch, kiedy jest spragniony, na pewno da Ci o tym znać! Dlatego bardzo ważne, abyś w okresie, kiedy robi się cieplej nie trzymała się przedwojennej zasady, mówiącej o tym, że dziecko je co 3 godziny (przypominam, że najnowsze wytyczne mówią o tzw. "karmieniu na żądanie"), tylko przystawiała Malucha do piersi trochę częściej niż zwykle, właśnie po to, aby mógł się "napić". :)


Pediatrzy mówią również, że ciało kobiety karmiącej przystosowuje się do panujących warunków atmosferycznych i kiedy jest cieplej wytwarza więcej mleka (jest ono również trochę bardziej rzadkie), natomiast w okresach zimowych tworzy pokarm bardziej treściwy.



Do tego, kiedy będziemy duuuużo piły- naszego pokarmu też powinno być więcej (-rada na upalne letnie dni). 



Królewny, nie chciałabym, żebyśmy miliły dopajanie z podawaniem Malcowi np. herbatki koperkowej na bolący brzuszek... :)



Reasumując- jeżeli karmimy piersią, nie ma potrzeby dodatkowego dopajania :)



Pozdrawiam serdecznie,

Dietetyczna Mama ;)




P.S.
Zapraszam serdecznie do odwiedzania mojej strony: www.facebook.com/dietetycznamama
Wszystkie te  z Was, które są jeszcze Ciężarówkami zapraszam do czytania wcześniejszych postów (zaczynając od lipca). Znajdziecie tam mnóstwo porad dotyczących żywienia w czasie ciąży oraz przepisy na smaczne, zdrowe i wartościowe potrawy. Zachęcam…. J

piątek, 28 marca 2014

Ostatnia spowiedź z podsumowaniem ;)

Witajcie Ślicznoty:)

Ponieważ osiągnęłam już wagę i sylwetkę do której dążyłam po ciąży, przyszedł czas na podsumowanie.

Nie zmienia to jednak faktu, że rozumiem, że część z Was nadal walczy o powrót do formy, dlatego też co tydzień będę wrzucała posty w których będę Wam dalej podpowiadać co robić, aby osiągnąć wymarzoną sylwetkę! :) 


Na prośbę jednej z czytelniczek (Karino- pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości w przygotowywaniu się do ciąży oraz najlepszego na nowej drodze życia;)) napiszę trochę o tym, jak wyglądało moje ciało przed ciąża, jak ciąża je zmieniła i jak to wygląda teraz, po 4,5 miesiącach od porodu.


JAK TO WYGLĄDAŁO PRZED CIĄŻĄ:Ponieważ jestem zarówno instruktorem fitness, jak i dietetykiem wiem, co robić aby ciało wyglądało zdrowo (tzw. nie za pulchniutko, ale też nie za wiotko i eterycznie- po prostu szczupło z zarysowanymi delikatnie mięśniami).
Przed zajściem w ciążę miałam 14 godzin w tygodniu zajęć fitness oraz 2 razy w tygodniu starałam się zaglądać na siłownie, żeby potrenować trochę z ciężarami.
Miałam cudownie płaski brzuch (za którym troszkę tęsknię;)) i niestety całkiem mocne nogi (co wynikało z dużej ilości zajęć typu ABT).
Moja dieta była zbilansowana i dostosowana do godzin treningów. Miałam jeden dzień w tygodniu w którym jadłam wszystko, na co miałam ochotę (jak się pewnie domyślacie był to mój ulubiony dzień:D).

Przy wzroście 172 cm ważyłam 65 kg i nosiłam rozmiar 36 (w większości sieciówek).



W CZASIE CIĄŻY:
Podczas całej ciąży przytyłam 15 kg. Najwięcej w drugim trymestrze, niewiele w pierwszym i trzecim. Pierwszy trymestr obfitował w mdłości, choć szczęśliwie obyło się bez wymiotów... :) Miałam problem z jedzeniem, szczególnie rano, jednak wiedziałam, że muszę, dlatego starałam się zjeść chociaż trochę.
Od drugiego trymestru, kiedy jedzenie nie wywoływało już u mnie niechęci, zaczęłam układać dla siebie dietę, która była bogata we wszystko to, czego potrzebuje organizm ciężarnej Mamy oraz rozwijający się w niej Maluszek. W trzecim trymestrze zrezygnowałam zupełnie ze słodyczy.
Niunia urodziła się z masą 3370 gramów, także była średniaczkiem.






PO CIĄŻY:
Cóż, drogie Przyszłe Mamusie, nie będę Wam wmawiać, że ciało po ciąży wygląda tak samo... Ale po kolei...
Już dwa tygodnie po porodzie waga pokazywała -12 kg. Znaczy do osiągnięcia masy ciała sprzed ciąży pozostały jeszcze 3! :D Było nieźle... Przez odpowiednią dietę oraz całkiem sporą ilość ruchu (codziennie spacery, zajęcia fitness) całkiem sprawnie udało mi się zgubić te 3 kilogramy oraz jeszcze kolejne 3! :D Także po niewiele ponad czterech miesiącach po porodzie ważę 62 kilogramy.



Jak zmieniły się proporcje mojego ciała
Cóż... Córunia była łaskawa zostawić mi po sobie ślad na całe życie- mianowicie rozstępy w dolnej części brzucha. Smarowałam się kremami, które miały zapobiegać rozstępom od kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży (czyli od 6 tygodnia), mimo to "pękłam". Faktem jest, że dopiero w ostatnim miesiącu, ale zawsze. Trudno mi powiedzieć, czy kremy pomagają. Może nie, bo w końcu mnie nie uchroniły, choć z drugiej strony, może gdyby nie one, to miałam bym dużo większy problem...? Trudno mi powiedzieć.
Co jeszcze- mam większe piersi :D (tak, tak, nadal karmię piersią i mam w planach pociągnąć tę "zabawę" do roku;)).
Nogi są już mniej umięśnione (dzięki Bogu;)), w związku z czym wyglądają na szczuplejsze. Ramiona- nadal szczupłe z zarysowanymi delikatnie mięśniami.
Nad brzuszkiem cały czas pracuję. Jestem już blisko tego, do czego dążę, choć nie ukrywam, że jest to najtrudniejszy element ciała do wyrzeźbienia po ciąży (przynajmniej w moim przypadku), ale radzę sobie ;) Organizm potrzebuje trochę czasu. W końcu przez kilka miesięcy skóra na naszym brzuszku była non stop rozciągana. Ale- do lata będzie pięknie... ;)


CIUCHY
W ciuchy sprzed ciąży zaczęłam wchodzić po 2 tygodniach (w te trochę większe;)), a we wszystkie, tak na pełnym luzie, po 2 miesiącach (cudowne uczucie! czułam się jak po wielkich zakupach! :D).
Znowu noszę rozmiar 36, choć ze względu na większe piersi- góra zdarza mi się w rozmiarze 38 (ale nie mam z tym problemu :D ;) w końcu najważniejsze, że Mężowi się podoba;)).


I to by było na tyle Królewny!
Jak widzicie- można (powiem Wam szczerze, że chyba nigdy wcześniej nie czułam się tak dobrze w swoim ciele, jak teraz! :)).


Pozdrawiam Was serdecznie i baaaaardzo mocno trzymam kciuki za Wasze powroty do formy!

Dietetyczna Mama ;)




P.S.
Zapraszam serdecznie do odwiedzania mojej strony: www.facebook.com/dietetycznamama
Wszystkie te  z Was, które są jeszcze Ciężarówkami zapraszam do czytania wcześniejszych postów (zaczynając od lipca). Znajdziecie tam mnóstwo porad dotyczących żywienia w czasie ciąży oraz przepisy na smaczne, zdrowe i wartościowe potrawy. Zachęcam…. J


poniedziałek, 24 marca 2014

Co z tym GLUTENEM, czyli kiedy i jak go wprowadzać.

Witam Ślicznoty!

Lalusia rośnie jak na drożdżach, z dnia na dzień robi się coraz starsza, a co za tym idzie coraz bystrzejsza i ciekawa świata. Upływający tak szybko czas mobilizuje mnie do przejścia do kolejnego etapu moich blogowych wypocin, mianowicie- odżywiania małych Bączków! :)


Początkowe wprowadzanie nowych pokarmów do diety naszego Maluszka uzależnione jest od rodzaju pokarmu, które dla niego wybraliśmy do tej pory, mianowicie, czy karmimy je mlekiem modyfikowanym, czy mlekiem z piersi.


Kiedy nasz Szkrab karmiony jest mlekiem modyfikowanym, to od 5. miesiąca życia (czyli kiedy już skończy 4.  miesiące) możemy zacząć wprowadzać do jego diety kaszki bezglutenowe (np. ryżowe) oraz pojedyncze owoce i warzywa (o tym więcej w kolejnych postach).


Jeżeli Twoje Słoneczko karmione jest wyłącznie mlekiem z Twojej piersi nie wymaga dodatkowego dokarmiania do ukończenia 6. miesiąca życia.


W przypadku tzw. karmienia mieszanego (karmienia i piersią i mlekiem modyfikowanym)- postępujemy jak w przypadku karmienia mlekiem modyfikowanym.



Jednak głównym tematem dzisiejszego postu jest magiczny i wzbudzający obawy GLUTEN. Jest to białko występujące w takich zbożach jak PSZENICA, ŻYTO I JĘCZMIEŃ. Nie występuje w ryżu, kukurydzy (mące kukurydzianej) czy też kaszy gryczanej (mące gryczanej). Jego nietolerancja jest objawem CELIAKII, w której najważniejsza dla dobrego samopoczucia i prawidłowego funkcjonowania organizmu jest dieta pozbawiona glutenu, czyli wykluczająca pszenicę, żyto i jęczmień. 




Kiedy zatem podawać gluten?
Mówi się, że tzw. ekspozycję na gluten powinno się zacząć stosować NIE WCZEŚNIEJ NIŻ W 5. I NIE PÓŹNIEJ NIŻ W 6. MIESIĄCU ŻYCIA MALUCHA.


Dlaczego akurat wtedy?
Ponieważ występuje wówczas w organizmie dziecka tzw. luka immunologiczna, co ma powodować lepszą tolerancję tego białka. Dlatego też eksponuje się układ pokarmowy Maleństwa właśnie w tym okresie, ponieważ zmniejsza to ryzyko wystąpienia nietolerancji.


Jak to zrobić?
Po pierwsze- musimy kupić kaszkę glutenową (lub po prostu kaszkę manną- najlepiej z rolnictwa ekologicznego).
Po drugie- możemy przygotować daną kaszkę NA WODZIE i podać łyżeczką naszemu Maleństwu lub też (taki jest mój plan) przygotować kaszkę na niewielkiej ilości wody (aby spęczniała) i dodać ją do mleka matki, po czym również podać tak przygotowaną kaszkę łyżeczką.


Po co dodawać ją do mleka matki (lub od razu przygotować na mleku modyfikowanym)?
Żeby Maluch chciał ją zjeść. Kaszka jest prawie bez smaku, a mleko, którym Króliczek jest karmiony od dnia urodzenia jest czymś, co już dobrze i zna i przede wszystkim lubi! W ten sposób nasze Dzieciątko na pewno chętnie wciągnie przygotowaną przez nas kaszkę.
*jeżeli Maluch jest karmiony mlekiem modyfikowanym, a my wprowadziłyśmy do jego diety już jakieś warzywko, możemy dodać do takiego stałego posiłku trochę kaszki


Jaką ilość kaszki podawać?
Ekspozycję na gluten zaczyna się od 2-3 gramów (to mniej więcej pół łyżeczki do herbaty)- czyli niewielki ilości.


Jak często podawać taką kaszkę?
Kiedy już zaczniemy i Maluch nie ma żadnych negatywnych reakcji wskazujących na brak tolerancji (wysypka, problem z wypróżnianiem, nieprawidłowo wyglądający stolec, wymioty) powinnyśmy dawać mu ją codziennie (w tak małych ilościach).


Jak długo trwa ekspozycja na gluten?
Od momentu kiedy wprowadzimy pierwszy raz- dwa miesiące. Jeżeli nasz Skarb nie będzie wykazywał żadnych negatywnych reakcji, po tym czasie możemy zacząć normalnie wprowadzać produkty glutenowe w większych ilościach.


To tyle na temat wprowadzania produktów glutenowych :)

W razie pytań wiecie gdzie mnie szukać;)

Pozdrawiam serdecznie,
Dietetyczna Mama ;)


P.S.
Zapraszam serdecznie do odwiedzania mojej strony: www.facebook.com/dietetycznamama
Wszystkie te  z Was, które są jeszcze Ciężarówkami zapraszam do czytania wcześniejszych postów (zaczynając od lipca). Znajdziecie tam mnóstwo porad dotyczących żywienia w czasie ciąży oraz przepisy na smaczne, zdrowe i wartościowe potrawy. Zachęcam…. J




(zdjęcie- źródło ogólnodostępne w internecie:
-
http://www.liverdoctor.com/gluten-can-be-a-culprit-in-some-types-of-liver-disease/)

poniedziałek, 17 marca 2014

Kluchy! Czyli moja wersja leniwych pierogów- BEZ MĄKI!

Cześć Kochane!

W ostatnim poście obiecałam, że wrzucę przepis na najpyszniejsze "kluchy" na świecie! Zdradzę Wam dzisiaj, jak przygotować moją wersję leniwych pierogów bez użycia grama mąki! :D


Potrzebujemy (przepis na 4 porcje):
- paczkę otrębów pszennych lub żytnich,
- 2 kostki twarogu (ja wybrałam ten półtłusty),
- 2 całe jaja,
- łyżeczkę cynamonu,
- 2 łyżki miodu (ja wybrałam ciemny miód spadziowy- ma więcej mikro i makroelementów od nektarowego, choć nektarowy też świetnie spełni swoją rolę;)).


Jak przygotować:
- wszystkie składniki wrzucamy do miski i mieszamy/ ugniatamy,
- z utworzonej masy formujemy kluchy :D,
- uformowane "leniuchy" wrzucamy do garnka z gotującą się wodą,
- gotujemy 4-5 minut! :D

I już! Mega szybki obiad! :)



Co zawierają nasze "kluchy"?
Taki skład gwarantuje nam mnóstwo witamin (przede wszystkim z grupy B) oraz składników mineralnych (w tym sporo magnezu, wapnia i żelaza)! Do tego jeszcze cynamon przyspieszy nam przemianę materii! :D 


Do naszych "leniuszków" serdecznie polecam dorzucić jeszcze jakieś owocki! Ja wybrałam moje ulubione borówki! :)


Smacznego Kochane!

Pozdrawiam serdecznie,

Dietetyczna Mama ;)



P.S.
Zapraszam serdecznie do odwiedzania mojej strony: www.facebook.com/dietetycznamama

Wszystkie te  z Was, które są jeszcze Ciężarówkami zapraszam do czytania wcześniejszych postów (zaczynając od lipca). Znajdziecie tam mnóstwo porad dotyczących żywienia w czasie ciąży oraz przepisy na smaczne, zdrowe i wartościowe potrawy. Zachęcam…. J

piątek, 14 marca 2014

spowiedź dietetycznej Mamy

Cześć Dziewczyny!

Dzisiaj kolejna co dwutygodniowa „spowiedź” z pamiętnika rozsądnie odchudzającej się Mamy… ;) Tym razem było superJ panowałam nad pokusami i udało mi się obyć bez czekoladki i innych słodkości, a co za tym idzie, od razu lepiej się czuję i mam dużo więcej energii! J


Aktywność fizyczna:
Jak zwykle- książkowo! :D 5 razy w tygodniu fitness i spacery z Lalusią i szanownym Małżonkiem… J <3 (i waga leci… :D)


Żywieniowe grzeszki:
- Ha! Brak! :D (jestem taka dumna ;):P)



Dietetyczna rada na ten tydzień:

- NIE UNIKAJ ŚNIADAŃ!

Wiem, wiem, wiem… ciągle się o tym trąbi, ale może dlatego, że to prawda! Niejedzenie śniadań powoduje:
> spowalnianie metabolizmu (przez co nasz organizm zaczyna więcej odkładać i wszystko idzie w boczki lub bioderka),
> napady głodu,
> brak energii!!!


Kochane moje, pamiętajcie, że KAWA TO NIE POSIŁEK! Żeby nasz organizm się obudzić i mózg zaczął pracować na optymalnych obrotach potrzebuje glukozy, a tę dostarczymy z pożywienia! Także jeżeli nie chcecie przez pół dnia chodzić półprzytomne- nie rezygnujcie ze śniadania!


Są tacy ludzie, dla których nie ma opcji, żeby rano byli w stanie spożyć jakikolwiek posiłek w formie stałej. Jest na to pewne rozwiązanie-
 KOKTAJLE MLECZNO/ KEFIROWO/ MAŚLANKOWO/ JOGURTOWO- OWOCOWE Z DODATKIEM PŁATKÓW OWSIANYCH LUB OTRĘBÓW! Dostarczasz cenną energię, a nadal tylko pijesz! J Tak właśnie nauczyłam jeść śniadania mojego Męża! Dzisiaj chodzi do pracy na 7:00 i nadal nie zrezygnował z tego zdrowego nawyku!

Poza tym, jeżeli będziecie jadły tak jak pisałam w poprzedniej „spowiedzi”, tzn. 75% kcal będziecie dostarczały do obiadu włącznie- rano powinnyście cieszyć się na samą myśl o śniadaniu… ;)


Jest pewne bardzo mądre powiedzenie:
„ŚNIADANIE JEDZ SAM,
OBIADEM PODZIEL SIĘ Z PRZYJACIELEM,
A KOLACJĘ ODDAJ WROGOWI!”


I tego będziemy się trzymać! ;)




Wyniki:
- po dwóch tygodniach moja masa ciała SPADŁA o  1  kg (jeszcze chwila i nie będzie mnie widać… ;) :P)



Postanowienie:
-jeść więcej sałatek!




Jadłospis na dzisiaj:

Śniadanie-  płatki owsiane z jagodami goji i suszoną żurawiną z mlekiem
2 śniadanie- pieczywo chrupkie z twarożkiem, pomidor
Obiad- pierogi leniwe własnej roboty (bez mąki, za to z otrębami! Meeeega pysznościowe! Przepis w następnym poście!;)) do tego borówki
Podwieczorek-  jabłko
Kolacja- sałatka z mozarellą, pestkami dyni, pomidorkami koktajlowymi, rucolą, kiełkami, świeżym ogórkiem, awokado i sosem balsamicznym wymieszanym z ziołami i olejem lnianym



Pozdrawiam gorąco i życzę wytrwałości oraz sukcesów!

Dietetyczna Mama ;)



P.S.
Zapraszam serdecznie do odwiedzania mojej strony: www.facebook.com/dietetycznamama
Wszystkie te  z Was, które są jeszcze Ciężarówkami zapraszam do czytania wcześniejszych postów (zaczynając od lipca). Znajdziecie tam mnóstwo porad dotyczących żywienia w czasie ciąży oraz przepisy na smaczne, zdrowe i wartościowe potrawy. Zachęcam…. J




(zdjęcie- źródło ogólnodostępne w internecie:
-http://www.milionkobiet.pl/zdrowie/pomysly-na-zdrowe-sniadanie,10609,1,a.html)



poniedziałek, 10 marca 2014

Dietetyczne śniadanko Dietetycznej Mamy... ;)

Hej Królewny!

Dawno nie wrzucałam żadnego jedzonka, a więc dzisiaj postanowiłam to nadrobić. :)


Dzisiaj śniadanie Dietetycznej Mamy będącej na zdrowej diecie redukujące masę ciała (śniadanka są najfajniejsze, bo można dużo zjeść :D ;))...



W menu- chlebek orkiszowy (pyszności!) z własnej roboty twarożkiem, roszponką i wołowinką :)

TWAROŻEK
-1/2 kostki chudego twarogu, łyżka oleju lnianego, pęczek koperku (cały!), pieprz i sól :)
Wszystko razem dokładnie mieszamy i gotowe :) dostarczamy sobie wapń i cenne kwasy tłuszczowe z rodziny omega-3 :)

WOŁOWINKA
- kawałek ligawy gotowanej na której zrobiłam pyszny rosołek :) bardzo miękka i krucha, do tego przebogata w żelazo (polecam!) :)

ŚWIEŻA PAPRYKA DO DEKORACJI
-bogactwo witaminy C- koniecznie wycięta w kształcie serca... ;)






Smacznie, zdrowo, bez konserwantów i przede wszystkim WIEMY CO JEMY! ;)
Udanego i aktywnie spędzonego dnia!
Lecę na spacer z Lalusią:)

Buziaki

Dietetyczna Mama ;)

piątek, 7 marca 2014

Ale JAJA...

Hej Panienki! ;)

Dzisiaj o produkcie będącym (w pewnym sensie słusznie) symbolem życia- JAJKACH.

Chętnie je jemy i to pod każdą postacią- gotowane, sadzone, w formie jajecznicy, omletów czy jako dodatek do sałatek lub "scalacz" pewnych dań. Ale czy coś o nich wiemy?



Zacznę od obalenia mitu mówiącego o tym, że należy jeść maksymalnie 2 jajka tygodniowo, ponieważ wpływają one na podwyższenie cholesterolu w naszym organizmie... No nic bardziej mylnego!
Owszem, jaja są produktami bogatymi w cholesterol i ten fakt nie podlega dyskusji. Niewiele jednak mądrali udzielających się w kobiecych pismach wspomina również o tym, że zawierają one LECYTYNĘ (znajdziemy ją w żółtku), która cudownie działa na wątrobę (rozpuszcza cholesterol w żółci i chroni przed tworzeniem się kamieni żółciowych) oraz ma działanie przeciwmiażdżycowe, co oznacza, że przeciwdziała tworzeniu się blaszki miażdżycowej poprzez rozbijanie tłuszczów i cholesterolu na małe cząsteczki, a do tego wszystkiego około 50% lecytyny stanowią wielonienasycone kwasy tłuszczowe omega-3, które mają działanie przeciwzapalne i przeciwzakrzepowe, a także obniżają stężenie triglicerydów (również wpływających negatywnie na nasz poziom cholesterolu).


Kardiolodzy zalecają spożywanie 1 JAJKA DZIENNIE u osób, które nie walczą z podwyższonym cholesterolem (tym "walczącym"- 2 do 3 jaj tygodniowo).


Kolejnym atutem jaj jest ich obfitość w witaminy (poza witaminą C) i składniki mineralne (dobra wiadomość dla tych, którzy mają problem z żelazem- jaja zawierają go całkiem sporo ;)). Dodatkowo, wg Światowej Organizacji Zdrowia, mają one tzw. wzorzec optymalnego profilu aminokwasów, co oznacza, że dostarczają nam wszystkim niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu aminokwasów w odpowiednich w stosunku do siebie proporcjach! :)



WAŻNE!
Jedzenie surowych jaj może być przyczyną ALERGII POKARMOWYCH. Wysoka temperatura eliminuje alergenność. Absolutnie nie powinno się spożywać surowego BIAŁKA! Po pierwsze dlatego, że grozi to zarażeniem się Salmonellą, po drugie ze względu na właściwości uczulające i po trzecie ze względu na obecność AWIDYNY (blokuje ona przyswajanie witaminy H, zwanej biotyną).



JAK WYBIERAĆ JAJA?
Obstawiam, że część z Was zwariowałam po przeczytaniu tego nagłówka... ;) Jak to jak wybierać jaja? Przecież wszystkie wyglądają tak samo... no może część ma rozmiar M, a część L, to wszystko...


Otóż nie moje Drogie... Kojarzycie ten śmieszny ciąg literek i cyferek umieszczanych na każdym jajku? Tak się składa, że nie znajdują się one tam zupełnie przypadkowo... ;) Właściwie to im wyższym numer (pierwsza cyfra), tym gorzej...

Cyfra 3- oznacza, że jaja pochodzą od kur z chowu klatkowego (niby nic takiego, w końcu są zwierzaki, które trzyma się w klatkach, na nasze jednak nieszczęście takie kury są hodowane w najmniej etyczny sposób; klatki są przepełnione, kury nie mają praktycznie miejsca żeby się poruszać, do tego są zestresowane i znoszą takie "stresowe jaja", które później my dajemy m.in. naszym dzieciom)

Cyfra 2- oznacza, że jaja pochodzą z chowu ściółkowego (czyli mają troszeczkę więcej miejsca -choć nieznacznie- od tych z chowu klatkowego)

Cyfra 1- oznacza, że jaja pochodzą od kur z wolnego wybiegu (i tu już jest nieźle... w założeniu kury te biegają sobie wolno i są szczęśliwe (karmione są paszą, często skrobią modyfikowaną genetycznie- podobnie zresztą jak i wszystkie wyżej wymienione))

Cyfra 0- oznacza, że jaja pochodzą od kur z chowu ekologicznego (co oznacza, że kurki biegają sobie swobodnie po polu i jedzą ziarno pozbawione modyfikacji genetycznych- TAKIE JAJA SĄ NAJZDROWSZE)



Jeżeli macie taką możliwość najlepiej i najzdrowiej kupować jaja "prosto od kury", czyli na wsi, bezpośrednio od hodowcy, a nie w supermarketach. Jeżeli nie macie takiej możliwości- najzdrowszym wyborem będzie ten z pierwszą cyfrą 0 na jajku.


Żeby jeszcze bardziej przekonać Was do wybierania jaj z jak najniższym numerem, chciałabym, żebyście obejrzały zamieszczony przeze mnie odnośnik do filmu ukazującego chów klatkowy... 

http://www.youtube.com/watch?v=h_8LtOAq9bk



Jedzcie jaja, bo są zdrowe i mają mnóstwo cennych właściwości! ;)


Pozdrawiam Was jajecznie,

Dietetyczna Mama ;)



P.S.
Zapraszam serdecznie do odwiedzania mojej strony: www.facebook.com/dietetycznamama

Wszystkie te  z Was, które są jeszcze Ciężarówkami zapraszam do czytania wcześniejszych postów (zaczynając od lipca). Znajdziecie tam mnóstwo porad dotyczących żywienia w czasie ciąży oraz przepisy na smaczne, zdrowe i wartościowe potrawy. Zachęcam…. J


(zdjęcie- źródło ogólnodostępne w internecie:
-http://www.farmio.com/7-powodow-dla-ktorych-warto-jesc-jajka)

wtorek, 4 marca 2014

"Więź daje siłę"

Hej Mamuśki,

dzisiaj mniej dietetycznie, jednak nadal z ukierunkowaniem na dobro i zdrowie naszej Pociechy... :)




Czy Wy również spotkałyście się z "dobrymi radami" wszystkich dookoła (łącznie z tymi, którzy nie mają jeszcze dzieci), dotyczących noszenia naszych Maluchów oraz ich ciągłego ziuziania?
"Nie noś jej, bo jak się nauczy, to ciągle będzie chciała byś noszona", "Odkładaj ją do łóżeczka, jak trochę popłacze nic jej się nie stanie", "Przestań reagować na każde jej jęknięcie, krzywda jej się nie dzieje" no i moje ulubione "Niech popłacze, trochę jej się płucka przewentylują"...




Straszne! Nienawidzę takiego podejścia! Kochane, Dzieci nie płaczą dlatego, że lubią albo dlatego, że chcą nam zrobić na złość (nawet w nocy;)). Jeżeli Maluch płacze, to chce nam coś przekazać, coś mu nie gra... Życie małego człowieka nie ogranicza się (wbrew pozorom) do zjedzenia, zmiany pieluchy i spania... Może mu być za gorąco, za zimno, niewygodnie, może ścierpło, coś je boli, albo po prostu (człowiek od pierwszych dni życia jest istotą społeczną) czuje się samotnie i potrzebuje Twojej obecności... Poza tym, czy nie o tym marzyłyśmy przez 9 miesięcy ciąży?




Często mnie to zastanawia... Ludzie marzą o Dziecku, a kiedy już się pojawi, praktykują zimny wychów- jeść, spać, jeść, spać, itd... a to wszystko oczywiście w swoim łóżku. Żeby Maluch nie był przesadnie absorbujący. A potem, kiedy Maluchy wchodzą w swój najfajniejszy wiek, kiedy już zaczynają kumać, a jeszcze są małymi i rozkosznymi głupolkami (3-4 rok życia), Rodzice zastanawiają się "Dlaczego moja Córcia nie lubi się tak dużo przytulać, jak Córa Zośki?". No właśnie dlatego, że kiedy Ona potrzebowała Twoich przytulasków, Ty robiłaś wszystko, żeby jej "nie rozpuścić".





Okazuje się, że to wszystko nie do końca tak działa. Podobno Dzieciaczki, które są "kangurowane" w wieku niemowlęcym dużo szybciej się rozwijają, są bardziej ufne i przede wszystkim szczęśliwsze.
Wszystko na temat ziuziania jest pięknie opisane i wytłumaczone w książce, którą serdecznie chciałabym Wam polecić (którą poleciła mi moja położna środowiskowa). Tytuł książki to "Więź daje siłę" autorstwa Evelin Kirkilionis. Warto przeczytać, żeby lepiej zrozumieć swoje Maleństwo! Poleca zarówno Mamusiom, jak i Tatusiom! :)


Pozdrawiam serdecznie,

Dietetyczna Mama ;)




P.S.
Zapraszam serdecznie do odwiedzania mojej strony: www.facebook.com/dietetycznamama

Wszystkie te  z Was, które są jeszcze Ciężarówkami zapraszam do czytania wcześniejszych postów (zaczynając od lipca). Znajdziecie tam mnóstwo porad dotyczących żywienia w czasie ciąży oraz przepisy na smaczne, zdrowe i wartościowe potrawy. Zachęcam…. J