Święta, święta... dla mnie nigdy nie kończą się 26ego grudnia, a zawsze trwają do 2ego stycznia! :)
Pierwsze dni spędzam z najbliższymi, kolejne natomiast świętuję w gronie przyjaciół :)
Dzisiaj chciałabym napisać zupełnie króciutką notkę dotyczą aktywności fizycznej w tym magicznym i bardzo przyjemnym okresie w roku.
Swoją drogą, czy Was też zastanawia "fenomen grudnia" (tak to nazywam)? Na czym on polega? Już tłumaczę. Nie zdarzyło mi się jeszcze (nawet w tym roku, kiedy przecież nadal ilość dozwolonych produktów jest ograniczona), żebym nie przytyła w tym okresie? Jakieś niesłychane siły/ moce ;) co roku sprawiają, że mój żołądek staje się czymś, co nie ma dna! Czym to skutkuje? Co roku, po Świętach mam pomysł na postanowienie noworoczne- przestać tyle jeść! ;)
Przed porodem było o tyle łatwiej, że ilość spożywanego jedzenia rekompensowałam dużą aktywnością fizyczną, co jak pewnie same wiecie, przy kilku tygodniowym Maluszku nie takie łatwe... No a dzisiaj- właśnie o aktywności po ciąży (następnym razem- szerzej o tym jak można, a jak nie powinno się ćwiczyć po ciąży)! ;)
Moje Drogie... rzeczywiście trudno się zabrać do ćwiczeń po porodzie. W moim przypadku, mimo najszczerszych chęci, częściej brak treningu wynikał z braku czasu, niż braku chęci (Lalusia bardzo nie lubi być sama, a tym bardziej nie wyleżałaby bez Mamuni, w swoim łóżeczku, przez 40- 50 min; takie treningi staram się robić, kiedy mąż wróci z pracy). Spokojnie... i na to jest rada... ;)
Choć część z Was (w tym ja) najchętniej poleciałyby na siłownię już kilka dni po porodzie, z rozsądku, radzę się wstrzymać. Pierwsze ćwiczenia, które przy obecnym stanie zdrowia (6- 12 tygodni po porodzie) powinnyśmy wykonywać to:
- wzmacnianie mięśni Kegla (pozwalają naszym narządom rodnym szybciej wrócić do formy i zmniejszyć odczuwany dyskomfort)
- wzmacnianie mięśni brzucha (delikatnie, bez szaleństw- zacznij od kilku powtórzeń dziennie, w końcu nie od razu dążymy do "kratki" na brzuchu, na początku chcemy pomóc mu się wciągnąć)
- SPACERY!!! Wbrew pozorom to świetny rodzaj "fat burnera". Godzinny marsz w średnim tempie pozwala spalić między 300 a 500 kcal. Na dodatek już po 30 minutach organizm zaczyna czerpać energię z tkanki tłuszczowej, dlatego nie opuszczajcie ani jednego dnia (chyba, że warunki atmosferyczne będą mocno niesprzyjające). Wam wyjdzie to na zdrowie (i zdecydowanie pozytywnie wpłynie na powrót do sylwetki), nie mówiąc już o Waszych Maluszkach, którym świeże powietrze jest bardzo potrzebne dla zachowania zdrowia, lepszego snu i tzw. dotlenienia.
Dlatego też, moje Śliczne- Święta nie Święta, zabierajcie ze sobą wózek do rodziny i namawiajcie ich na wspólne wyjście (jest wtedy szansa, że po powrocie będziecie wszyscy znowu mieli ochotę na kawałek świątecznej karkówki lub sernika)! ;)
Spędzajcie każdy dzień aktywnie! :)
Pozdrawiam serdecznie,
Dietetyczna Mama ;)
P.S.
Ciężaróweczki, zapraszam do czytania też postów z
wcześniejszych okresów (od lipca). Znajdziecie tam informacje dotyczące
odżywiania się w czasie ciąży i wiele przydatnych rad. Zachęcam też do
odwiedzania mojej strony: www.facebook.com/dietetycznamama
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz